Niedawno postanowiłem dokonać kolejnych testów Haiku na prawdziwym sprzęcie. Co mnie do tego zachęciło? Bowiem 17 stycznia tego roku nowy planista, jak również daemon cpufreq odpowiadający za przetaktowywanie procesora, trafiły do głównego drzewa – Paweł Dziepak uznał, że jest on już wystarczająco stabilny, by można było go tam wcielić. Przyniosło to wiele zmian i udoskonaleń, chociażby lepsza obsługę procesorów wielordzeniowych (wcześniej Haiku potrafiło się krztusić mając za dużo mocy), większą wydajność czy zniesienie ograniczenia ilości rdzeni z ośmiu, nie mówiąc już o lepszym zarządzaniu energią. Do tej pory system był przeze mnie testowany wyłącznie w wirtualnej maszynie. Byłem jednak ciekaw, w jaki sposób przez ten czas poprawiła się obsługa Haiku na moim laptopie. Oto krótka relacja z moich dzisiejszych testów rewizji hrev46767, hybrydy gcc2h.
Poznajcie Adę
Wykorzystywany przeze mnie do testów sprzęt tym razem to „Ada Lovelace”, czyli Lenovo IdeaPad z580, o następujących parametrach (szpan szpan szpan szpan):
– Intel Core i7-3632QM 2.20GHz
– 4GB RAM
– dwa dyski, jeden SSD 60GB i drugi HDD 1TB
– Intel HD Graphics 4000 + GeForce GT635m
– jakaś badziewna sieciówka od Atherosa której nie lubię
Jak można się domyślać, nie jest to typowy sprzęt do uruchamiania Haiku (dość nowoczesny) i byłem całkiem pozytywnie zaskoczony, że testy poszły sprawnie.
Let’s get this party started
Przed rozpoczęciem zabawy pobrałem nightly ze strony Haiku w formie Anyboot i nagrałem na dysk USB z użyciem dd. Jako że prace nad wsparciem dla UEFI są póki co w zbyt wczesnej fazie (sam kod od obsługi UEFI już jest, wystarczy dokończyć prace nad samym bootowaniem), musiałem posłużyć się trybem legacy. Udałem się więc na wycieczkę do setupu i przy okazji wyłączyłem kartę wlan, bluetooth (brak sterowników, po co ma pożerać moc) i grafikę NVidii – nie jest ona i tak obsługiwana w tej chwili (tak samo jak i sama akceleracja graficzna), chociaż sam system wykrywa ją całkowicie poprawnie, więc postanowiłem ją wyłączyć tak jak w przypadku większości poprzednich (chociaż niezbyt udanych) testów. Przygotowany do uruchomienia Haiku z pamięci USB, zrestartowałem komputer.
Tosty – część właściwa
Oczywiście, nie obyło się bez problemów. Musiałem uruchomić system ze sterownikiem graficznym VESA, ponieważ nie miałem obrazu. Zgaduję, że to błąd typowy dla tego „nocnika” i pewnie zostanie niedługo naprawiony, lub już został. Na szczęście i tak miałem dostępną rozdzielczość 1366×768 – miło. :>
System uruchomił się szybko i wykrył poprawnie wszystkie moje 8 rdzeni. Poprzednie nocniki, które testowałem w wirtualnej maszynie potrafiły przyciąć się przy wstępnym ogarnianiu systemu (typy MIME, nawiązywanie połączeń sieciowych itd.) – tym razem poszło to sprawnie tak jak powinno. Czuć, że nowy planista wykorzystuje wszystko co fabryka dała i Haiku jest tak responsywne jak ee… zawsze.
Klasycznie, system nie obsługuje ACPI w moim laptopie, więc utknąłem ze 100% jasnością i absolutnym brakiem klawiszy funkcyjnych. Lecz, ku mojemu pozytywnemu zaskoczeniu, czas pracy na baterii jest całkiem niezły. Tempo rozładowania oscyluje na około 9,24-10,30 W, co jest wynikiem dość imponującym zważywszy na to, że zarządzanie energią w Haiku dopiero raczkuje. Linux bez Bumblebee i najnowszego jądra katuje mi baterię prawie 18W, podobnie 8.1 bez narzędzia do zarządzania zasilaniem od lenovo – lecz tam sięga to nawet do 23W.
Zazwyczaj Haiku miało spore problemy z obsłużeniem mojego touchpada. Mogłem co prawda ruszać kursorem, ale nic poza tym. Testując tę rewizję, zostałem ponownie bardzo pozytywnie zaskoczony. Zarówno stuknięcie działa (wykrywanie naciśnięcia przycisków już nie, to wina tego, że mam tzw. clickpada i są one zintegrowane z dotykową płytką), jak i przewijanie – w obie strony, co przypadkowo odkryłem przeglądając stronę z użyciem WebPositive. Jak już przy tym jestem, wypadałoby wspomnieć o tym, jak owa przeglądarka się sprawdza. Prace nad portem WebKita są już całkiem zaawansowane. Nadal pojawiają się błędy z renderowaniem spowodowane brakami w API Haiku. Adrien Destugues (PulkoMandy) już nad tym pracuje. Dzięki temu nie tylko port WebKita zostanie udoskonalony, lecz również same API. Postępy prac możecie śledzić co tydzień w piątek o tutaj (co jest w sumie fajne, bo zawsze mam co czytać na UTK, dzięki Adrien, miło jest o tym czytać!). Samo przeglądanie stron jest bardzo sprawne i płynne dzięki Services Kit.
Kolejną rzecz, którą postanowiłem przetestować była obsługa HD Audio – z nią zawsze zdarzały się jakieś dzikie akcje. Gdy ostatnim razem testowałem Haiku, zaczęło ono odtwarzać dźwięk na głośnikach niezależnie od tego, czy słuchawki były podłączone, czy nie (nie ma jak laptop ryczący „Mental Suicide” na cały dom) – tym razem dla odmiany wykrywanie słuchawek działało całkiem sprawnie.
Przy okazji system zamontował mój telefon podłączony do USB 3.0 i pozwolił zgrać na niego pliki, dzięki temu nie musiałem przenosić zrzutów ekranu jakimiś dziwnymi hostingami. :>
Konkluzja
Jest wiele rzeczy, których nie zdążyłem sprawdzić, mimo że chciałem, więc dokładnych testów spodziewajcie się na dniach. Wypadałoby wspomnieć też o rzeczach, które po prostu nie działają – kamerka w laptopie, karta WLAN (obsługa jest, ale nie ma sterowników do mojego syfiastego Atherosa), Bluetooth (który zresztą jest również na tej karcie) oraz technologia Optimus. Nic dziwnego, brak portu nouveau oraz obsługi akceleracji graficznej jak najbardziej to usprawiedliwia. Mam nadzieję jednak, że to tylko kwestia czasu.
Z każdym „nocnikiem”, system zaskakuje mnie jednak coraz bardziej i przywraca moją wiarę w to, że być może za jakiś czas będzie używalny do tego stopnia, że zastąpi na tym sprzęcie obecnie wykorzystywanego przeze mnie Windowsa, który zdecydowanie zbyt często mnie irytuje. :>
Do następnego razu ludziska!