Dawno dawno temu, będąc małym knypkiem bawiącym się w piaskownicy, z zainteresowaniem śledziłem postęp technologiczny. 2002 r. – piękny okres, kiedy w moim niespełna 8 letnim mózgu papkę zrobiły reklamy. Z technologii z tamtego okresu zapadły mi w pamięć dwie rzeczy: pierwszą były super-hiper-ultra-wydajne Pentium 4 (nawet nie macie pojęcia, jak o takim marzyłem… W moich 'notatkach’, gdzie rysowałem sobie różne rzeczy znajdywały się do niego odwołania, co więcej, już wtedy mały Mateuszek zarysowywał koncepcyjną Pentium Piątkę – ale wszyscy wiemy jak wyszło…), drugą natomiast był nieznany mi dobrze 'internet satelitarny’, jaki dostępny był wówczas z Polsatem Cyfrowym (a także z Wizją TV, o czym dowiedziałem się później. Samą Wizję pamiętam jedynie dlatego, że łączyła się z Cyfrą+, którą miałem w domu… Ba, nawet pamiętam, jak ją zakładaliśmy – musiało być to dużym wydarzeniem w okolicy, skoro miałem wtedy blisko 5 lat i to pozostaje w mej pamięci).
Mając dekoder (a później już komputer) zastanawiałem się – po jaką cholerę umieszczono w nim gniazdo linii telefonicznej? Oczywiście ciekawski Mateuszek skoczył najpierw do taty z oczekiwaniem na odpowiedź, która go nieco zawiodła. Z tego co pamiętam, brzmiała ona tak, że to jest dla jakichś zakupów w Internecie (ło, chyba wtedy pierwszy raz w domu w ogóle padło to słowo, które teraz jest niczym przekleństwo!) no i zrozumiałem z tego jeszcze tyle tylko, że jest drogie. To były czasy, kiedy o przyłączu internetowym się nie myślało, ba, mało kto miał jeszcze wtedy komputer, dlatego nie podjąłem dalszej polemiki i odpuściłem sobie…
Z każdą kolejną reklamą internetu przez Polsat Cyfrowy (satelitarnie, nie tak jak teraz, że mamy LTE) coraz bardziej interesowałem się tym, jak to właściwie działa. Dopiero dzisiaj rozwiązałem zagadkę młodości, która nie dawała mi spokoju od dłuższego czasu.
Wyobraźcie sobie dekoder. Ma on jedynie gniazdo modemowe. Jak odbiera i przyjmuje dane? Przez modem? To byłoby za proste, w końcu jest to połączenie satelitarne. A jeżeli dane są wysyłane tylko przez satelitę? Moment, moment, ale przecież to jest dekoder, a nie koder czy emiter…
Rozwiązanie jest prostrze, niż nam się wydaje. Dane pobierane były z satelity (w przypadku Wizji TV była to Astra, w przypadku Polsatu Cyfrowego Hot Bird), wpadały one do karty DVB montowanej do komputera – tam sygnał telewizyjny szedł do telewizora, a internetowy – do użyszkodnika. Kanał zwrotny odbywał się przez specjalny numer modemowy z prędkością 56 kb/s, jednak mimo wszystko dla ambitnych użytkowników była to najszybsza metoda dostępu – o ile ktoś mieszkał w strefie numeracyjnej obejmującej duże miasto i nie miał dostępu do sieci miejskiej/akademickiej – bo tylko tam działały odpowiednie transpodery, a jak wszyscy dobrze wiemy, połączenia międzymiastowe do tanich wtedy nie należały…
Aby przyśpieszyć połączenie w drugą stronę (modemowe) można było wykupić dodatkowo połączenie SDI (Stały Dostęp do Internetu), które umożliwiałoby w tamtych czasach osiągnięcie po naprawdę niskich kosztach zawrotnego transferu 1 Mbps (Wizja TV)! Oczywiście, mało kto wtedy przejmował się ewentualnymi lagami 😉 Przeciętnie jednak z krajów NATO (poza Europą Środkową) ściągać dane można było z prędkością 70-90 kB/s. Gdyby nie obciążenie linii Telekomunikacji, prędkość mogłaby być zdecydowanie większa, szczególnie w ramach stron w obrębie Polski.
Warto też wspomnieć, że niemożliwym było wówczas udostępnić łącze, gdyż karta DVB miała przypisany adres MAC, który był ściśle powiązany z imiennym kontem. Ewentualna wymiana samej karty nie wchodziła w grę.
Jak kształtowały się ceny? W 2001 r. dostęp do Internetu przez Wizję kosztował rocznie 439 zł. Istniała wówczas pewna promocja, że za 1299 zł można było wykupić roczny abonament, aktywację, instalację i depozyt… Dużo? Pamiętajmy tylko o tym, że wówczas siła nabywcza złotówki była znacznie większa. Dla porównania średnia pensja miesięczna wynosiła wtedy 2062 zł przy 3225 zł w 2010 r. a Big Mac – 5,90 zł (349 Big Maców/miesiąc) przy 8,30 zł (389 Big Maców / miesiąc) w 2010 r. wg Big Mac Index. Sami oceńmy, czy to dużo, czy mało… Jednak możliwość szybkiego dostępu internetu swoje kosztowała i nadal kosztuje.
Internet satelitarny był ślepą uliczką rozwoju, przynajmniej dla klienta SOHO żyjącego w cywilizowanym kraju. Niewielka dostępność, wysokie koszty i wysokie pingi dodatkowo nie pozwalają zwykłemu śmiertelnikowi wypróbować tej technologii. Powinniśmy jednak wbrew pozorom szczęściarzami nazwać tych, którzy taki dostęp mieli. Bo któż z nas by nie chciał go przetestować, nawet teraz? 😉