UWAGA! Wpis może zawierać nieprzewidywalne ilości hejtu, drogi czytelniku zostałeś OSTRZEŻONY.
Żyjemy w czasach niewątpliwie ciekawych, nasze życie zmienia się praktycznie z roku na rok, choć nie zawsze to dostrzegamy. W tym nowym świecie ogromny udział ma informatyka, co krok nawet w naszym – można by powiedzieć lekko zacofanym kraju – spotykamy się z różnymi systemami z e na początku – e-Deklaracje, eWUŚ i tym podobne. Coraz więcej rzeczy możemy wykonać drogą elektroniczną i nie musimy już stać w długich urzędowych kolejkach, wszystko możemy zrobić w swoim własnym domu popijając swoją ulubioną kawę czy herbatę.
Coraz to większa informatyzacja świata otwiera przed nami nowe, nieosiągalne wcześniej możliwości. W końcu, kto by za czasów pierwszych lotów w kosmos pomyślał, że w dzisiejszych czasach prawie każdy mieszkaniec naszej pięknej planety będzie ze sobą nosił małe urządzenie o mocy kilkuset krotnie razy większej od mocy komputerów pokładowych na ówczesnych rakietach. Nie muszę chyba mówić, jak teoretycznie wielkie możliwości mamy, a do czego je wykorzystujemy? Do przeglądania stron pokroju fejsbooczka czy innej naszej klasy. Chcąc nie chcąc nasuwa się stwierdzenie, że z tylu pożytecznych możliwości karmimy swój mózg społecznościową papką, często nie zdając sobie sprawy z tego ile prywatnych informacji udostępniamy… wszystkim.
W dzisiejszych czasach mając czyjeś imię i nazwisko, oraz odrobinę chęci możemy znaleźć o danej osobie praktycznie wszystko. Nie potrzebujemy podsłuchu, nadajników GPS do śledzenia czy innych wyrafinowanych technik szpiegowskich, wystarczy nam nasz komputer, tablet czy nawet smartfon, takie informacje aż wyciekają z internetu. Wchodząc na 90% profili na portalach społecznościowych znajdziemy powrzucane różne informacje typu, że teraz gram w najnowszego Tomb Raidera, na śniadanie miałem pyszną jajecznicę, a o 16.00 czeka mnie ważne spotkanie, od którego zależy moja kariera. Nie muszę chyba mówić jak ważne mogą być te informacje dla socjotechników.
Niestety sami często nie zdajemy sobie sprawy z tego, ile i jak ważnych informacji publikujemy w sieci. W końcu, kto z nas powiedziałby nieznajomej osobie, co jadł na śniadanie, albo co robi o 16.00? Zapewne nikt, ba większość wyśmiałaby ludzi tak robiących. A teraz przydałoby się spojrzeć na siebie i na swoje profile na portalach społecznościowych, ile przydatnych informacji mogę o Tobie wyczytać? O, już wiem, że nie lubisz pająków, Twoja matka jest alkoholiczką a ojciec nie ma dla Ciebie czasu. Oczywiście wszystko, co tutaj napisałem jest wymysłem, ale dam sobie odciąć dowolną część ciała, że profili, na których znajdziemy tego typu, a nawet ważniejsze, informacje jest w sieci mnóstwo. Większość z tych danych z osobna nie daje nam praktycznie nic, ale nie zapominajmy, że co raz zostanie wpuszczone do internetu już nigdy go nie opuści.
Inną kwestią, choć w dużej mierze powiązaną z poprzednią, jest kwestia anonimowości w sieci. Wielu uważa, że w sieci jest zupełnie nierozpoznawalna i niemożliwa do namierzenia w rzeczywistości. Niestety tak nie jest. Sieć daje nam tylko złudne poczucie prywatności (co swoją drogą jest dość śmieszne, ponieważ jak można mieć coś prywatnego w ogólnodostępnym miejscu, przez które w ciągu sekundy przechodzi kilkaset milionów ludzi?), bo tak naprawdę znaleźć nas jest bardzo łatwo. Choćbyśmy nie wiadomo co robili w sieci wszystko co wysyłamy tak naprawdę przechodzi z punktu do punktu i to, czy jakiś węzeł zrobi z tego użytek zależy tylko i wyłącznie od administratora tego węzła. Oczywiście takie zachowanie jest karalne, ale w rzeczywistości nie daje nam to praktycznie żadnej ochrony.
Oczywiście są też aspekty niezwiązane bezpośrednio z ludźmi. W USA działa Emergency Alert System mający na celu udostępnienie możliwości przerwania emisji aktualnie nadawanego programu w każdym kanale (wszystkie kanały muszą być do niego podłączone) i nadanie komunikatu specjalnego. Cel niby szczytny a pomysł genialny, niestety jak każde oprogramowanie komputerowe nie jest bezbłędne. Dla hackerów to dość łakomy kąsek i tak w Lutym 2013 roku nieznany hacker włamał się do systemu i wyemitował ostrzeżenie o żywych trupach wychodzących z grobów. Podobnych systemów na świecie jest mnóstwo, i każdy ma jakąś lukę, trudniejszą bądź łatwiejszą do znalezienia. To wydarzenie oczywiście nie miało jakichś katastrofalnych skutków, bo treść komunikatu była niedorzeczna, ale i tak wywołało sporą panikę.
Inną sprawą jest to, że jak już wspominałem praktycznie cały dzisiejszy świat opiera się na systemach informatycznych i gdyby nastąpiła jakaś globalna awaria (wywołana np. rozbłyskiem słonecznym) to prócz kilku samobójstw wynikających z braku dostępu do fejsa cały świat pogrążyłby się w chaosie. Nie mielibyśmy dostępu praktycznie do niczego, sejfy działają na prąd, fabryki nie obejdą się bez elektryczności. Świat w ciągu kilku dni cofnąłby się do średniowiecza, a ryzyko konfliktu na skalę światową byłoby naprawdę wysokie. Na całe szczęście trudnie by było wywołać konflikt atomowy, bo co chyba nikogo nie zdziwi, systemy jądrowe są zarządzane elektronicznie.
Równie istotne jest to, że coraz więcej osób używa różnego rodzaju rozruszników serca, aparatów słuchowych, a kilka dni temu został zaprezentowany chip pozwalający poinformować o zawale za pomocą bluetooth. W produkcji są też tzw. Nanoroboty, które mogłyby działać w ludzkim ciele usuwając np. cholesterol czy tamując krwotoki wewnętrzne. Systemy te oczywiście musiałyby być zarządzane przez jakąś formę komunikacji bezprzewodowej. To wprost proszenie się o „włamanie” się do takiego systemu. Strach pomyśleć, co osoba nieuprzywilejowana mogłaby zrobić gdyby dostała w swoje ręce „ogłupiacz” takich robocików.
Oczywiście przedstawione wcześniej wady są dość skrajne a informatyzacja plusy. Dzięki postępowi technologicznemu każdy z nas ma darmowy dostęp do praktycznie nieograniczonej wiedzy dostępnej w internecie, wystarczy ją tylko znaleźć. Nie musimy też już wychodzić z domu, aby załatwić wiele nudnych spraw typu złożenie deklaracji podatkowej, wysłanie CV czy złożenie papierów do szkoły. Informatyzacja otwiera przed nami całkiem nowy świat, przyjemniejszy i łatwiejszy.
Komunikacja międzyludzka owszem, trochę się zmieniła, ale została sporo ułatwiona. Kto by w końcu kiedyś pomyślał, że teraz będziemy w stanie komunikować się w czasie rzeczywistym za darmo przesyłając obraz w wysokiej rozdzielczości, do tego głos i jeszcze od czasu do czasu wysyłając krótką wiadomość tekstową. W sieci można poznać też mnóstwo ciekawych osób (choć naprawdę trzeba uważać z kim się zadajemy, no na pierwszy rzut oka ciężko stwierdzić czy ktoś jest tym, za kogo się podaje), z którymi możemy wymieniać się wiedzą i doświadczeniami, to jest piękne.
Oczywistą sprawą przy takiej wielkości internetu jest to, że praktycznie każdy znajdzie w nim miejsce dla siebie. Portali o praktycznie każdej tematyce jest mnóstwo a w nich możemy poznać osoby o podobnych zainteresowaniach do naszych. Innym ważnym aspektem jest możliwość samodzielnego założenia takiego miejsca w sieci, co z czasem może się nam bardzo opłacić. W końcu nawet Facebook był kiedyś prostym serwisem stworzonym przez studenta na potrzeby uczelni (i uzyskania paru potrzebnych informacji osobistych), a teraz? Teraz ten student jest jednym z najbogatszych ludzi na ziemi, a już na pewno w swojej kategorii wiekowej.
Więc czy informatyzacja się opłaca? Moim zdaniem tak, mimo licznych wymienionych wad jednak zalety są tutaj sporo ważniejsze, zwłaszcza biorąc pod uwagę to, że większość z negatywnych cech możemy bardzo łatwo wyeliminować, uważając na to, co robimy, i co udostępniamy.