Czterej jeźdcy analogowej apokalipsy

348400371Przez kilkanaście a nawet kilkadziesiąt lat rozwoju konsumenckiej elektroniki pojawiały się coraz to nowsze standardy wypierające swoich poprzedników, a wraz z galopującym zgodnie z prawem Moore’a postępem zmieniały się sposoby interakcji z naszymi „mózgami elektronowymi” i ilość zastosowań do jakich można je wykorzystać. Z dyskietek i przesyłania plików przez LPT przeszliśmy na domowe serwery NAS i chmurę, a komputery, początkowo służące nam tylko jako uzupełnienie naszych ograniczonych w pewnych zakresach możliwości zaczynają powoli przymierzać się do tego żeby nas zastąpić. Dlaczego taki dziwny tytuł? Ponieważ w tym artykule opiszę technologie które czekają już tuż tuż za rogiem i niebawem wylądują „pod strzechą” w każdym domu i zagrodzie ludu pracującego miast i wsi aby odesłać w zapomnienie wszystko co analogowe. Wszystko w sensie wszystko. Analogowe zegarki, wszelkie „niecyfrowe” urządzenia użytkowe i standardy przesyłu danych jakie jeszcze się ostaly w klasycznej formie, a na końcu na analogowych ludziach kończąc… Zapraszam do lektury 🙂

1. Technologie ubieralne

kkjkj

Casio F91w. Działa na baterii 5 lat, ma ekran LCD, obsługuje kalendarz, sekundnik i stoper. Zapewne ma jakiś procesorek i proste oprogramowanie. Czemu by nie nazwać go inteligentnym?

Nie wiem jak wy, ale ja nie cierpię wyciągać swojego telefonu z kieszeni, tak samo przy sprawdzaniu godziny jak i wiadomości. Od kilku lat noszę różne zegarki na rękę żeby ograniczyć maksymalnie wyciąganie coraz to większej rozmiarowo „patelni” z kieszeni (ostatnio kupiłem sobie klasycznego Casio F91w). Zawsze myślałem sobie że fajnie by było mieć urządzenie które sprawi że jeszcze rzadziej będzie trzeba korzystać z telefonu. To w największym uproszczeniu jest opis najbardziej fundamentalnego zastosowania smartwatchy – przedłużenie smartfona.

Kilka dni temu Apple pokazało swój iZegarek, czyli pierwszą generacje Watch. Nie wiadomo czy firma z nadgryzionym jabłkiem opatentowała określenie zegarka w całym USA, ale znając popularność tej firmy w tym kraju może okazać się że nie musi tego robić. Obecnie w tej „kolebce nowożytnej demokracji” iPhone jest synonimem telefonu tak jak u nas „Adidasy” są synonimem butów sportowych.

Tej przedziwnej firmy nie należy nigdy lekceważyć, o czym dość boleśnie przekonaliśmy się przy premierze pierwszego ajfona i ajpada, które przez ekspertów były oceniane jako urządzenia skrajnie nieudane i nie mające szans na sukces. Urządzenia z ekranem dotykowym nie były przecież niczym nowym ani pożądanym, wręcz przeciwnie, przed 2007 rokiem uznawano że dobrą koncepcją smartfona (niespodzianka, smartfony istniały przed iPhone!) jest po prostu pomniejszony laptop, a telefony ze sprzętową klawiaturą QWERTY są wygodniejsze. Zaprezentowany jakiś czas później 10 calowy tablet z systemem żywcem wziętym z 3,5 calowego telefonu, zamiast pełnego OSX wzbudził we mnie jeszcze większy uśmiech politowania. Steve Jobs jednak w wymyślny sposób połączył cechy tych urządzeń i wmówił ludziom że tego właśnie chcą, co zachwiało fundamentami świata IT, zapewne śmieje się on teraz z nas wszystkich w zaświatach.

Dlatego teraz 18 godzinny czas działania zegarka nie budzi we mnie już uśmiechu politowania, podobnie jak bardzo ograniczone możliwości pierwszej wersji Apple Watch. Tym którzy oczami wyobraźni widzą już „publiczne stacje ładowania zegarków” chciałbym przypomnieć jak wyglądał pierwszy iPhone 2G z pierwszą wersją iOS (iPhone OS 1.0) i jakie prezentował możliwości. Ci którzy są zbyt młodzi niech wygoglują. Wyobraźcie sobie że w 2007 roku ludzie stali w kolejkach po telefon bez obsługi instalacji aplikacji (notabene więc nie będący smartfonem), bez obsługi 3G i podstawowych możliwości zarezerwowanych dla telefonów tylko dlatego że palce fajnie ślizgały się po ekranie dotykowym i tylko dlatego że to Apple. Przy pierwszej wersji iPhone OS nawet Windows Phone 7.0 Beta był systemem z ogromnymi możliwościami użytkowymi i konfiguracyjnymi.

Microsoft Band - Technologia ubieralna w kaflowym wykonaniu.

Microsoft Band – Technologia ubieralna w kaflowym wykonaniu.

Pierwsza wersja tego produktu powstała jedynie w celu szybkiego nabicia kasy przez Apple co opracowali oni do perfekcji. Niedługo pojawią się nowe wersje Apple Watch, a wraz z nimi nowe wersje softu i nowe wersje urządzeń innych producentów. Ich układy będą wykonane w coraz to nowszych procesach technologicznych w coraz większej skali integracji, a producenci zrozumieją że pakowanie do zegarka Androida (nawet okrojonego) i pełnego procesora serii ARM Cortex A nie ma sensu. Za rogiem czeka wygięty kolorowy e-papier (ale w sumie czy naprawdę komuś potrzebny kolorowy wyświetlacz w urządzeniu tak prostym jak zegarek?). W pewnym momencie rozwoju okaże się że inteligentne zegarki mogą działać na baterii latami, tak samo jak obecne zwykłe zegarki i mogą być ładowane przez niewielką baterie słoneczną, lub naturalne ruchy nadgarstka (bez skojarzeń!).

Oprócz spamowania wiadomościami z Facebooka można wymyślić szereg innych zastosowań dla takiego urządzenia. Bardzo podoba mi się pomysł Microsoftu który w swoim urządzeniu zaimplementował funkcję do monitorowania wszystkiego co dzieje się w ciele człowieka podczas wysiłku fizycznego i nie tylko. Automatyczne dzwonienie na pogotowie gdy urządzenie wykryje symptomy zawału, udaru lub wylewu, bądź przestanie być wykrywane tętno mogłoby uratować wielu ludzi. Być może smartwatche przejmą część czujników i funkcji smartfonów, przez co nie będziemy już zmuszani do kupienia flagowców z bajerami w stylu czujnik pulsu. Nie musimy się też ograniczać do zegarków, technologie ubieralne to znacznie szersze pojęcie, choć wątpię że powstaną np. inteligentne buty rodem z „Powrotu do Przyszłości”. Miło by było gdyby same się wiązały, ale funkcja krokomierza i automatycznego publikowania na Facebooku że np.”Stefan przeszedł 2036 kroków po bułki do Biedronki” nieco przerosłaby dziecięce marzenia…

2. Internet Rzeczy

Raspberry Pi 2, które w końcu można nazwać nowoczesnym urządzeniem wyprowadziło Jeżynę z epoki ARM v6.

Raspberry Pi 2, które w końcu można nazwać nowoczesnym urządzeniem wyprowadziło Jeżynę z epoki ARM v6.

Inteligentnymi urządzeniami nie muszą być tylko rzeczy które ubieramy na siebie. Wbudowany malutki układ elektroniczny z odpowiednim oprogramowaniem może mieć przecież wszystko. Wszystko co nas otacza możemy zamienić w pełnoprawny komputer, gromadzący, przetwarzający i wymieniający dane z innymi komputerami. Idea „Internet of Things” sprawia że kod odpowiedzi HTTP 418 przestaje być tylko „easter eggiem”, a zapewnienia Kaworu że jego WTW może uruchomić się nawet na mikrofalówce (pod warunkiem że będzie to mikrofalówka co najmniej z XP SP2) przestaną być tylko żartem. W świecie w którym wszystko jest komputerem nawet czajnik lub toster mogą mieć oprogramowanie pozwalające zautomatyzować proces przygotowania kawy i tostów na śniadanie, a w tym samym czasie inteligentny odkurzacz automatycznie posprząta za nas dom, przy okazji chwaląc się tym na Facebooku.

O Internecie przedmiotów pisałem już ponad rok temu przez ten czas wiele się zmieniło. Mieliśmy wielki boom na Raspberry Pi i jemu podobne małe komputerki pozwalające sterować innymi urządzeniami, pojawiły się szalone projekty domorosłych majsterkowiczów, Microsoft pokazał specjalny Windows dla urządzeń IoT, ale to dopiero początek. Skupmy się teraz na Windows 10 w którym Microsoft zaprezentował szalony pomysł jednego systemu dla wszystkich urządzeń, od szuszarki do włosów aż do wysokowydajnych stacji roboczych. Kwestią otwartą pozostaje pytanie czy to wypali.

Mimo głosów krytyki ze strony niektórych ekspertów, Internet rzeczy staje się technologią powszechną, która w ciągu roku lub dwóch zmieni nasze życie i sprawi że znajdziemy kolejne zastosowania dla elektroniki użytkowej. Czy nadejdzie nowa era „Post PC”? Czy inteligentne piekarniki sprawią że wyrzucimy normalne komputery do kosza? Nie wydaje mi się. Inteligentne urządzenia użytkowe raczej nie będą wyposażone we własne interfejsy, zamiast tego będą przesyłać dane do innych większych urządzeń, sterować tym całym inteligentnym domem będziemy więc z naszego domowego komputera, lub telefonu gdy nas nie ma w domu. Zastąpimy po prostu jedno urządzenie wieloma wyspecjalizowanymi. Wizja w której nowe urządzenia sprawiają że znajdujemy nowe zastosowania dla starych sprawdzonych technologii jest chyba najbardziej „poprawna politycznie” wśród ludzi związanych z IT. „Post PC” nie zabiło jeszcze peceta i raczej nie zabije nigdy w czym pomoże Windows 10, beznadziejna wydajnościowo nowa generacja konsol do gier i ludzie tacy jak my, przyzwyczajeni to normalnego dużego ekranu i prawdziwej klawiatury edukujący innych. Wizja „Post PC” wyewoluowała przez ostatnie lata, obecnie sprawiła po prostu że ludzie w wygodny sposób mają dostęp do Internetu z lekkich, poręcznych komputerów poza domem i wtedy kiedy klasyczne pecety a nawet laptopy się nie sprawdzą.

3. Koprocesory neuronowe

g_-_-x-_-_-_61404x20150302185909_0Inteligentne urządzenia trzeba inteligentnie zaprogramować. Obecnie jesteśmy świadkami niesamowitego rozwoju sztucznych sieci neuronowych i zmiany myślenia o komputerach w ogóle. O ile kilka-kilkanaście lat temu komputer był tylko narzędziem człowieka wykonującym ślepo zaprogramowane przez niego algorytmy na określonych danych, teraz potrafi sam znaleźć rozwiązanie problemu, a my dajemy mu tylko wskazówki co ma osiągnąć. O tym co potrafią obecne algorytmy sztucznej inteligencji możemy przekonać się na tym bardzo fajnym wykładzie. Automatyczne rozpoznawanie twarzy czy samojezdne samochody to tylko czubek góry lodowej. Zbliżamy się nieubłaganie do osobliwości technologicznej tak często opisywanej w dziełach SF, która ukoronuje rozwój Informatyki, czyli do stworzenia prawdziwej Sztucznej Inteligencji przez wielkie „S”. Wielu ludzi świata IT i naukowców np. Elon Musk czy Bill Gates ze Stephenem Hawkingiem na czele przestrzegają przed nieumiejętnym korzystaniem z tych olbrzymich możliwości, według mnie słusznie bo wraz z wielką wiedzą i wielkimi możliwościami pojawia się wielka odpowiedzialność.

Okazuje się że zautomatyzować można większość prac jakie do tej pory wykonywał człowiek, w dodatku lepiej, szybciej i taniej. W perspektywie najbliższych 20 lat oznacza to albo dostosowanie się systemu społeczno-gospodarczego do rosnącej automatyzacji, albo umyślnego blokowania rozwoju technologii żeby ludzie wciąż mieli prace i utrzymywania bezsensownych zawodów. Obawiam się że w naszym pięknym kraju rządzonym przez humanistów i innych idiotów czeka nas raczej ten drugi wariant, a to jak uniknąć tego losu to temat na osobny artykuł.

W bliższej perspektywie czeka nas upowszechnienie się koprocesorów neuronowych w naszych urządzeniach. Qualcomm zapowiedział dodanie takiego koprocesora zwanego NPU (Neural Processing Unit) do najnowszego Snapdragona 820. Układ taki zawierający programowalne neurony potrafi wykonać algorytmy oparte na sieciach neuronowych o kilka rzędów wielkości szybciej niż zwykły procesor. W założeniu dzięki temu telefon będzie potrafił uczyć się zachowań swojego użytkownika i sam dostosowywał się do zmieniających warunków otoczenia. Jeśli pomysł wypali (a ma na to spore szanse) i podchwycą to inni producenci (np. Intel dodający NPU do którejś z kolejnych generacji Core) to urządzenia z koprocesorem neuronowym będziemy mogli znaleźć wszędzie od pralek do pecetów i czeka nas wysyp uczącego się inteligentnego oprogramowania. Będzie to kolejna rewolucja w procesorach, będąca w zasięgu o wiele szybciej niż np. grafen.

4. USB 3.1 z wtyczką typu C

USB 3.1 wcale nie musi zmieniać typu gniazda.

USB 3.1 wcale nie musi zmieniać typu gniazda.

Mimo rozwoju bezprzewodowych technologii przesyłania danych połączenie przewodowe (mimo chorych pomysłów Apple) nadal jest najpewniejszą i najszybszą formą połączenia czegokolwiek z komputerem. Wśród interfejsów nowej generacji USB 3.0 wygrywa z Thunderboltem mimo mniejszej funkcjonalności, głównie dlatego że Apple zarezerwowało sobie na wyłączność ten interfejs do swoich burżujskich urządzeń. Pioruński pomysł Intela ma spore szanse na podzielenie losu FireWire, które też wylądowało na śmietniku historii, mimo tego że pozwalało na więcej niż USB 2.0. Obecnie pod USB można podłączyć wszystko, a wersja 3.1 tego interfejsu sprawi że prawdopodobnie nie będzie nam potrzeba żadnych innych złącz do szczęścia i prędkość transferu 10 Gbps nie ma tutaj kluczowego znaczenia…

Ludzie którzy krzyczą „o nie a co z kompatybilnością?” nie wiedzą że nowe złącze typu C (te które sprawi że odwieczny problem ludzkości związany z obracaniem wtyczki zostanie rozwiązany bo będzie obustronna) może też być w wersji z klasycznym złączem typu A. Mimo to uważam że wtyczka typu C stanie się standardem do 2020 roku, nawet kosztem tego że każdy będzie miał w swoim domu całe wiadro przejściówek by podłączyć nowe urządzenia do starych komputerów i vice versa. Przemawia za tym nie tylko to że kabel możemy włożyć obiema stronami ale także rozmiary zbliżone do obecnego Micro USB które sprawią że nowy interfejs upowszechni się w urządzeniach mobilnych.

Czy takie przejściówki niedługo będą wszędzie potrzebne?

Czy takie przejściówki niedługo będą wszędzie potrzebne?

Wraz z wtyczką USB 3.1 typu C pojawią się zupełnie nowe możliwości. W końcu będzie można przesłać więcej prądu, nawet do 100W, a prócz linii 5V pojawi się 12 a nawet 20V! Oznacza to nie tylko to że podłączymy sobie dysk 3,5 cala jednym kablem, ale też to że będziemy mogli naładować laptopa przez USB! Prócz jednolitego standardu ładowania telefonów pojawi się w końcu jeden standard ładowarek do laptopów w czym wyszło na przód o dziwo Apple. To nie wszystko. Przez kabel USB typu C możemy przesłać nie tylko sygnał USB, ale też np. obraz przez DisplayPort, albo sieć przez Ethernet, przy czym jaki interfejs „zaemulujemy” pozostaje sprawą otwartą. Tym samym USB 3.1 C może zastąpić wszystkie inne standardy podłączeń wszystkich przewodowych urządzeń. Wyobraźcie sobie płyty główne pecetów lub laptopy wyposażone w kilka-kilkanaście portów USB 3.1 C które można wykorzystać dowolnie podobnie jak porty thunderbolty w Macu Pro edycja „kosz na śmieci”… Oczywiście standard typu A jeszcze długo będzie zamiennie stosowany choćby ze względu na kompatybilność wsteczną, ale w pewnym momencie pozostaną nam tylko przejściówki…

W Internecie znalazłem sprzeczne informacje na temat tego czy USB 3.1 w wersji „klasycznej” (typ A) będzie też pozwalało na nowe profile zasilania (USB Power Delivery 2.0) i przesłanie innych standardów szeregowego sygnału cyfrowego, jednak w praktyce nie ma to znaczenia z uwagi na to że tylko nowe urządzenia będą wykorzystywać nowe funkcje magistrali. Jeśli ktoś ma dane na ten temat może się ze mną podzielić.